Nie ma barier między moją stopą i górskim szlakiem – tylko INOV-8.

Tak mogłaby brzmieć reklama butów tej firmy (gdyby chcieć ją wzorować na popularnej niegdyś reklamie pewnych ciuchów). Mogłaby, ale nie brzmi – PR firmy z Wielkiej Brytanii zawalił ‘risercz’ i nikt się w tej sprawie do mnie nie odezwał. Ja jednak nie jestem aż tak pamiętliwy i brak współpracy między naszymi firmami nie przeszkadza mi w podzieleniu się z Wami moją opinią na temat jednego z modeli buta z ich stajni.

Nie będzie to recenzja, raczej opinia gościa który nabiegał w tych butach kilkanaście setek kilometrów. I kiedy zauważył, że cały ten magiczny AdapterFit diabli wzięli to on sam wziął ostre wiertło i po kilku modyfikacjach… pobiegł w nich dalej. Chwile później ten sam gość odwiedził sklep kumpla i kupił drugą parę dokładnie tych samych butów – i w zasadzie w tym momencie wiecie już wszystko. Są to cholernie dobre papcie nie tylko w góry choć spojrzałem na kilka testów i widzę, że nie wszyscy mają o nich takie samo zdanie. No i fajnie.

Czym powinien charakteryzować się dobry but do górskiego biegania? Amortyzacja, przyczepność, dynamika no i wygoda – zwłaszcza jeśli Twoje wybiegania liczysz w dziesiątkach kilometrów. A jak to wygląda w przypadku… No właśnie, przecież ja jeszcze nie przedstawiłem Pana Buta!

INOV-8 TRAILTALON 290 (V2)

O marce sobie poczytacie, ja Wam powiem tylko tyle, że prócz tego, że ta urasta (a może już urosła) do poziomu biegowej legendy to osobiście uwielbiam buty ze stajni Inov-8 (nazwa marki to gra słowna – inov eight jak innovait – od anielskiego słowa innowacja). Biegałem w kilku różnych trepach tej firmy, a zawiodły tylko jedne – jednak nawet w tym przypadku firma stanęła na wysokości zadania uznając reklamację i wymieniając na inny model. Ten który zawiódł nie był zły, po prostu mój styl biegania vs budowa buta nie dawała szans na jakikolwiek dłuższy związek.

No dobra, pierwsze wrażenia z buta w którym tłukę górskie kilometry od połowy 2019 roku. I bez znacznie ma fakt czy piszę do Was o starej wersji bez V2 czy o tej nowej – parametry, o ile dobrze pamiętam, bez zmian.

 

Amortyzacja. Jak dla mnie w sam raz. Jeśli lubisz dużo słoniny pod stopą to tutaj może być jej Tobie trochę za mało; z drugiej strony nie są to buty minimalistyczne i pokonanie w nich kilkudziesięciu kilometrów to raczej komfortowe bieganie. Jeśli nie przepadasz za grubym butem to z powodzeniem i wygodą będziesz w nich latał również ‘setki’. Pod piętą masz 19, a pod palcami 11mm pianki nazwanej przez producenta PowerFlow (deklarowane 10% lepsze pochłanianie energii i 15% lepszy zwrot energii). Proste działanie matematyczne zwraca nam 8mm drop (spadek pięta-palce). Dodatkowa informacja dla tych, którzy narzekają, że w bucie czuć kamienie – ten model nie posiada wbudowanej w podeszwę metalowej płytki, co dla niektórych będzie zaletą, a dla innych wadą. Jeśli w Trailtalonach narzekasz na słabą amortyzację na kamienistych szlakach to nie znaczy, że but ma (za) mało amortyzacji – oznacza to tylko tyle, że Ty potrzebujesz jej więcej.

Przyczepność. Podeszwa tego buta zbudowana została z gumy o trzech stopniach twardości, co zapewniać ma nam przyczepność w zróżnicowanym terenie. Wielokierunkowe 4mm kołki to za mało na głębokie błoto czy śnieg jednak w przypadku cienkiej warstwy ściółki czy mniejszej ilości błota but przyzwoicie wgryza się w szlak. W przypadku leśnych czy polnych ścieżek but sprawdza się znakomicie, podobnie jest z biegiem po okruchach skalnych, kamieniach czy grubym szutrze – z jednej strony pianki jest dość, z drugiej świetne czucie podłoża pozwala na pewniejsze pokonywanie technicznie trudnych odcinków. Jeśli chodzi o asfalt to stosunkowo łagodny (mimo wszystko) bieżnik pozwala na dość komfortowe przelecenie się kilku kilometrów po twardej nawierzchni.

 

Dynamika. W górach będziesz potrzebował jej nieco mniej niż na płaskim, zwłaszcza jeśli, podobnie jak ja, nie jesteś demonem szybkości na zbiegach. But swoje waży, ale mimo wszystko w moim odczuciu jest dość dynamicznym butem. Nieźle się w nich podbiega, a na płaskim czy zbiegu można rozpędzić nogę bez uczucia ciężkości na kulasach. Systemy poprawiające dynamikę biegu są (Meta-Flex, Dynamic Fascia Band) jednak gdybym nie przeczytał o nich w specyfikacji to pewnie bym ich nie zauważył.

 

Wygoda. Na to składa się budowa buta i wspomniana już amortyzacja. Kwestie mocno indywidualne, bo tak jak bezsprzecznie but jest wygodny to kwestia miejsca z przodu buta to kwestia wielkości stopy, czy obwodu w śródstopiu. Buty robiona są na kopycie zapewniającym sporo miejsca na palce, ale jeśli jesteś typem Yeti z naprawdę solidną stopą (na co dzień biegasz np. w Altrach i nie narzekasz na zbyt dużą ilość miejsca z przodu buta) to przymierz żeby przekonać się czy takie kopyto będzie w Twoim przypadku wystarczające. Dla mnie jest idealne; w niektórych Merrellach, Salomonach, a na pewno wspomnianych Altrach miejsca mam zdecydowanie za dużo i stopa pływa w bucie – na płaskim przeżyję, ale w górach oczekuję lepszego dopasowania. Powtórzę – nie znaczy to, że Trailtalony są wąskie (sam mam kawałek stopy), znaczy, że nie są to najszersze buty na rynku.

Wygląd. O tym nie wspomniałem w oczekiwaniach, ale jeśli jesteś biegowym modnisiem to bankowo się nie zawiedziesz. Zresztą, wystarczy spojrzeć na zdjęcia, a na wiarę przyjmij fakt, że upierniczone błotem wyglądają jak prawdziwy kowboj i ranczer – brud tylko dodaje im męskiego uroku.

O czym nie wspomniałem, a powinienem?

Wspomniany AdapterFit – plastikowa, sam nie wiem, klatka (?) przymocowana do cholewki i mająca za zadanie lepiej mocować stopę w bucie po jego zawiązaniu. Osobiście nie zauważam różnicy choć przy mocnym zasznurowaniu buta faktycznie jest nieco wygodniej. Wspomniałem również, że w pewnym momencie szlag trafił klatkę (góry, lasy, każda pogoda i temperatura plus częste kąpiele sięgającym ponad kostkę błocie robią swoje i jakoś na początku roku plastik w kilku miejscach rwie się i odpada. No i niby słabo, ale z drugiej strony but ma prawie 2,5 roku i swoje przebiegł. Wciąż nadaje się do treningów więc za pomocą ostrego narzędzia wybijam dziurki w cholewce i przeplatam sznurówki w standardowy sposób. W góry już ich nie zabiorę, ale na okoliczne lasy wciąż sprawdzają się wyśmienicie (przyczepności też już w nich za wiele nie zostało, co widać na jednym ze zdjęć).

Gumowy zderzak na palcach i elastyczna taśma na cholewce. Jest szansa, że ja przypierniczysz paluchem w kamień to nawet tego nie zauważysz, a drugą istotną sprawą jest to, że jeśli podobnie jak ja zadzierasz palucha w trakcie biegu to taśma z powodzeniem zabezpiecza buta przed zbyt szybkim przedarciem siatki. U mnie do dzisiaj ani śladu dziury, a wspomniany model który zawiódł polegał właśnie w starciu z moim paluchem.

Wkładka o grubości 6mm. To, że absorbuje pot to nic nie znaczący plusik, ale to jak fajnie odprowadza wodę po wpierniczeniu się w strumień – to już zdecydowanie na plus. Lubię odgłos przelewającej się w bucie wody, ale nie wypada w biegać na metę z cichym plaśnięciem błota w bucie. Zwłaszcza kobietom, bo u facetów to często +5 do męskości (+10 jeśli dodatkowo masz brodę, albo błoto na twarzy).

 

I to na tyle, bo obiecałem, że zamiast recenzji będzie opinia. A więc w mojej opinii TRAILTALON 290 ze stajni INOV-8 to cholernie dobry but dla tych którzy wiedzą czego szukają, ale również dla osób, które kompletnie nie wiedzą – czyli dla początkujących w górach. Jeśli zastanawiasz się nad tym ile amortyzacji powinno być w bucie, jak agresywny bieżnik sprawdzi się na Twoich biegowych ścieżkach czy ja szerokiego buta wybrać to możesz śmiało przymierzać tego Pana Buta, a jeśli rozmiar się zgodzi brać niemal w ciemno. Niemal, bo przecież jesteś po przeczytaniu mojej opinii.

INOV-8 TRAILTALON 290 – jednym słowem but UNIWERSALNY.

Dobra, na koniec wspomnę i kilku zdjęciach które znajdziecie na dole artykułu – zobaczycie tam buta nowego i buta po 2,5 roku ciorania na szlaku. Widać tam wszystkie zniszczenia, przedarcia, wytarcia czy rozłupany plastik na cholewce, a ja powtórzę tylko raz jeszcze – w tych starych butach wciąż biegam treningi po polach i lasach.

Podsumowania minionego tygodnia nie będzie, bo dopiero wracam po 14-dniowej przerwie. No dobra, krótko:

2 treningi biegowe – w piątek i w niedzielę po 9km rozruchu. Przede mną jeszcze 2 takie leniwe wbiegania i zaczynam podkręcać poziom trudności.

2 treningi mobilności aparatu ruchu. W piątek i w sobotę popracowałem na tylną taśmą i stawem skokowym.

 

Cóż, przerwa nie do końca zaplanowana – w zasadzie pierwszy jej tydzień, bo drugi zgodnie z założeniami – ale wziąłem, co było. Tym samym spontaniczne roztrenowanie za mną, a ja w najbliższych tygodniach zabieram się za ostrzenie tego, co wypracowałem w ciągu zimy. Będzie więcej treningów jakościowych, gór ile czas pozwoli, a wszystko to przeczytacie na moim biegowym blogu. Właśnie tutaj.

Zdrówko!