Diety ketogeniczne (dieta ketogenna, keto) to dzisiaj coraz częstszy wybór tych, którzy skuszeni potencjalnymi korzyściami zdrowotnymi szukają sposobu żywienia który pozwoli im gubić niechciane kilogramy, pozbywać się nadmiarowych centymetrów, a w końcu żyć zdrowo, jeść smacznie i odnaleźć w tym wszystkim wygodę zamiast żmudnego przygotowywania posiłków i przekąsek.

Dzisiaj jednak nie będzie o samej diecie i wyborach żywieniowych ale o procesie powstawania ciał ketonowych w naszym organizmie. Jaki jest cel fizjologiczny ketogenezy i jak bardzo Was zaskoczę mówiąc, że celem tym jest zapobieganie utracie beztłuszczowej masy ciała?

Prawda jest taka, że, dzisiaj okresowe głodowanie jest raczej rzadkim zjawiskiem. Żyjemy albo w krajach w których głód jest wszechobecny – wiecie jakie regiony mam na myśli – albo żyjemy jak tłuste pączki w smalcu. Cała zachodnia cywilizacja pławi się we względnym dobrobycie absolutnie nie musząc przejmować się takimi szczegółami jak brak pokarmu. Jasne, może komuś nie starczyć na iberyjską szynkę, białe trufle czy kawior, ale większość ludzi ma co jeść. Czasem mniej, innym razem więcej, ale ma. Gdybyśmy jednak cofnęli się do paleolitu i popatrzyli sobie na życie homo sapiens z tamtego okresu to szybko doszlibyśmy o wniosku, że ludy zbieracko-łowieckie nie zawsze miały co jeść. Obrazowo mówiąc – jak taka paleolityczna banda upolowała ścierwo mamuta to miała jedzenia w bród, jak nie upolowała to miała korzonki i owoce. A jak jeszcze, nie daj boże, przyszła zima?

Dlaczego nawiązuję do paleolitu? W kontekście diety keto czasem słyszymy o dietach paleo, odwołujemy się do żywienia jaskiniowców, ba, próbujemy je naśladować sięgając po mniej przetworzone produkty i jeśli to idzie w parze z ograniczeniem węglowodanów to mamy, wypisz, wymaluj, dietę keto. Inną niż kiedyś, bo dzisiaj nie szukamy ścierwa mamuta tylko kupujemy schab w osiedlowym mięsnym. Człowiek paleolitu był, czy bywał, w ketozie. Mówiąc dzisiejszym językiem stosował pewną odmianę Cyklicznej Diety Ketogenicznej.

Teraz wrócę do postawionej na wstępie tezy i fizjologicznego celu ketogenezy. Zapobieganie utracie beztłuszczowej masy ciała, ja skupię się na masie mięśniowej.

Zapewne wszyscy wiemy, że większość komórek naszego ciała ma dostęp do energii, która może pochodzić zarówno z glukozy jak i z kwasów tłuszczowych czy ketonów. Pewne organy będą preferowały ketony, a inne glukozę. Jednak preferencja to jedno, a dostępność to drugie. Jest jeszcze trzecia rzecz – możliwości. Takie czerwone krwinki, nie posiadają mitochondrium a więc nie mogą przepalać ketonów więc muszą korzystać z glukozy. Jednak żeby wytłumaczyć o co chodzi z tym fizjologicznym celem ketogenezy jako przykład organu korzystającego z glukozy jako źródła energii wezmę nasz mózg.

Nasze mięśnie potrafią palić węglem, kwasami tłuszczowymi, ketonami. Fosfokreatyną, ale to nie na dzisiaj więc: cukier i tłuszcz – a w zasadzie kwasy tłuszczowe (głównie) i ketony – i to jest dla mięśni w porządku. Dla mózgu też jednak pojawia się pewien problem, a w zasadzie bariera, którą znamy pod pojęciem bariery krew-mózg. Glukoza może przechodzić swobodnie przez barierę krew-mózg dzięki transporterowi glukozy znanemu jako GLUT1. Ketony też mogą przechodzić przez tę barierę, a to z kolei dzięki transporterowi MCT1 (czyli takiemu białku znanemu jako transporter monokarboksylanu 1). Mózg natomiast nie potrafi, a w zasadzie nie może, wykorzystywać do produkcji energii kwasów tłuszczowych, bowiem te nie przejdą bariery krew-mózg.

Być może zapytacie – gdzie problem?

Jak zwykle w szczegółach. Wasz mózg zużywa około 100 do 125g węgla każdego dnia, oczywiście pod warunkiem, że jesteście na diecie w której węgla nie brakuje. I teraz, załóżmy, że pościcie – specjalnie lub tak jak niegdyś, bo nie mieliście wyboru (brak mamuta, mało korzonków, a potem przychodzi zima), a mózg nadal potrzebuje zjadać 125g węgla. Prawdopodobnie wystarczy jeden dzień, a cały zapas zostanie wchłonięty i jedyne co będzie można zrobić to odpalić glukoneogenezę. Czyli wytwarzanie glukozy z prekursorów niecukrowcowych – aminokwasów, glicerolu, mleczanu. W praktyce najwięcej glukozy byłoby, jest, produkowane z białka, ale jest głód więc nie ma białka w diecie. A gdzie jest? Np. w mięśniach szkieletowych. I teraz trochę matematyki – 1kg mięśnia to jakieś 200g białka, a z tego, w procesie glukoneogenezy, powstałoby te 100g z hakiem węgla. Czyli podczas postu, poczynając od drugiego dnia, tracilibyśmy kilogram masy mięśniowej żeby zaspokoić potrzeby samego mózgu. Jeśli założymy, że u mężczyzn jakieś 40% wagi stanowi masę mięśniową to 80kg mężczyzna będzie miał około 32kg mięśni. Dalsze obliczenia sobie odpuszczę.

No tak, ale powiedziałem, że mózg zużywa 100 czy 125g węgla na diecie bogatej w węglowodany. Na diecie niskowęglowodanowej, ketogenicznej, nawet 75% energii dla mózgu będzie pochodziło z ketonów.

Oczywiście to nie rozwiązuje całego problemu, mózg wciąż potrzebuje węglowodanów. I tutaj znowu z pomocą przychodzi nasza tkanka tłuszczowa. Trójglicerydy czyli glicerol i kwasy tłuszczowe. A glicerol, jak powiedzieliśmy, z niego nasz organizm też potrafi pozyskiwać glukozę. Wprawdzie samo pozyskiwanie jest dla naszego organizmu skrajnie nieekonomiczne (i w normalnych warunkach bardzo mało glukozy jest pozyskiwanej właśnie z glicerolu) to jednak w nienormalnej sytuacji, cóż.. Nasze zbiorniki, magazyny w postaci tkanki tłuszczowej przechowują wiele tysięcy kcal. 50, 100 tysięcy i więcej. Więc pies trącał nieekonomiczne rozwiązania, organizm przede wszystkim ma nie umrzeć! Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze mleczan i w efekcie całego procesu okazuje się, że bardzo niewielka ilość glukozy zostanie faktycznie wytworzona z białek. A jak dodamy do tego zjawisko autofagii. W końcu mięśnie zaczną być zużywane, a aminokwasy z nich zamieniane na glukozę, ale stanie się to nie po jednym, dwóch czy siedmiu dniach.

Po co nam ketogeneza? Po to żeby przeżyć. Co nie zmienia faktu, że jaskiniowcy i tak wymarli, ale to już zupełnie inna historia.