Rok 2021 to był dobry rok. Nie nabiegałem specjalnie dużo w poziomie – może 4x GSB*, w pionie też nie za wiele – prawie 3x Mount Everest, a na szlakach spędziłem łącznie ponad 200 godzin. Nie licząc trekkingu czy zwykłego szlajania się po górach.

Więc dlaczego był dobry? A dlaczego nie! Skrzydeł nie połamałem, serce do górskiego biegania rośnie, nawet jedna noga szczęśliwie nawaliła, co w końcu ostatecznie przekonało mnie żebym w końcu włączył do planu więcej stabilizacji, rozciągania i wzmacniania najsłabszych ogniw w moim biegowym łańcuchu.

Nie powiem ‘ale od początku’, bo nie mam zamiaru siedzieć i podsumowywać roku zaczynając od stycznia i kończąc na grudniu. Po prostu podzielę się z Wami garścią tego, co dobre i podsumuję rok na liczbach. Na koniec wrzucę zdań kilka odnośnie grudnia i plany na styczeń.

Rok 2022 w liczbach.

Poszedłem pobiegać: 155 razy

Nabiegałem w poziomie: 2016 kilometrów

I w pionie: 26149 metrów

Spędzając na biegowych trasach: 228 godzin

Tak mniej więcej, bo wiadomo, że nie zawsze miałem przy sobie zegarek i metrówkę. Słów kilka wyjaśnienia dla tych, którzy uklepują asfalt i nie wiedzą, że przewyższenia mają znaczenie. Przewyższenia mają znaczenie. To trzy słowa, a jakże wymowne i całe zdanie takie odkrywcze. O(d)powiadając Wam zdaniem wielokrotnie złożonym powiem, że tak jak zwyczajowo w trzy dni biegania zbiorę pewnie od 50 do 100m przewyższeń tak jadąc w góry w takie same trzy dni zrobię ich dobrze ponad 5 tysięcy i nie mówię tutaj o biegach zorganizowanych na długich i wymagających trasach tylko o radosnym bieganiu po bieszczadzkich czy beskidzkich szlakach (uff). Na pewno czujecie, że to musi mieć jakieś znaczenie.

W kolejności borderline obiecana garść dobroci z 2021 roku.

  1. Cztery (nie licząc startów) wypady w góry. Raz na dwa dni, innym razem na cztery. Sporo biegania i łażenia. Aha, jednodniówek w pobliskie górki nie liczę – a też były.
  2. Dwa starty na moich ulubionych imprezach biegowych. Na pierwszym nawala kolano (co po 2020 specjalnie mnie nie zdziwiło) i w rezultacie na końcu wyrypy jedyne o czym myślę to jak do cholery w 3 tygodnie zregenerować organizm i wyciszyć kontuzję na tyle, by móc wystartować.
  3. Zatem drugi start to istny rollercoaster emocji; przez trzy tygodnie przed biegiem mocno pracowałem nad regeneracją, rozluźnieniem i wzmacnianiem. Wystartowałem, podjąłem decyzję o skróceniu trasy i w efekcie dobrych decyzji dotarłem na metę w zasadzie bezboleśnie. Znaczy mięśnie bolały, nie pojechałem tam rozkoszować się widokami.
  4. Średni miesięczny kilometraż zakręcił się w okolicy 200km/ miesiąc – dodając do równania dwutygodniowe roztrenowanie w kwietniu i w październiku, przerwy od biegania pomiędzy startami i grudniowe narty wychodzi, że przez jakieś 8-9 tygodni ubiegłego roku nie biegałem.
  5. Zdecydowaną większość czasu na trasach spędzam z moim najlepszym kumplem z zespołu, Guzikiem.

Nie wspominam o tym, że z końcem roku podejmuję kolejną trafioną decyzję i włączam do swojego planu treningowego więcej mobilizacji stawów i taśm, co odda w 2022 brakiem cholernych kontuzji. Dość już się nakląłem w górach.

Dobra, na razie starczy. Jak macie jakieś pytania to pytajcie – w końcu po coś jest możliwość komentowania tych wpisów. Jeszcze krótko grudzień 2021 (w liczbach):

Liczba treningów: 13

Kilometraż: 147km

Przewyższenia: 312m

Nieco mniej wszystkiego, bo na tydzień wyskoczyłem na narty.

Plany na styczeń? Do marca najwięcej będzie nudnego i wolnego nawijania kilometrów. Odpuszczam akcenty (treningi jakościowe) i po prostu biegam. Nie jakoś specjalnie dużo – na styczeń zaplanowałem około 200km. Mobilizacja czyli treningi rozciągające i wzmacniające grupy mięśniowe, które mogą pomóc w uniknięciu przeciążenia struktur narażonych na kontuzje zostają ze mną na stałe. Jeśli znajdę czas i łańcuchy na koła to spróbuję zrobić raz góry chociaż czuję, że to raczej plan na luty.

Dobra, dość na dzisiaj tego przynudzania. Bądźcie czujni i do zobaczenia, niebawem.

 

*GSB czyli Główny Szlak Beskidzki imienia Kazimierza Sosnowskiego to najdłuższy w Polsce szlak turystyczny biegnący od Ustronia w Beskidzie Śląskim do Wołosatego w Bieszczadach. Znakowany kolorem czerwonym ma około 500km długości (496 – 517km, zależnie od źródła) a suma przewyższeń to ponad 22 tysiące metrów.