Mówi się, że można jeść oczami jednak w tym przypadku musicie użyć otworu gębowego i zaprzęgnąć do roboty cały układ trawienny. Powód jest prosty – nie mogę znaleźć artystycznych zdjęć marynowanego bakłażana! Traktuję go zawsze jako dodatek do śniadania czy obiadu i w mojej galerii absolutne zero bakłażanowych pejzaży, portretów i aktów. Stawiamy zatem na akt tworzenia tego inspirowanego słoneczną Italią cuda, bo smak, jak się wkrótce przekonacie, jest najlepszą reklamą tego dania.
SKŁADNIKI
- 500g bakłażana (2 sztuki)
- 150g oliwy z oliwek
- 45g czosnku (główka)
- 80g suszonych pomidorów w oleju (4 plastry)
- 10g octu balsamicznego
- przyprawy: sól i pieprz
PRZEPIS OJCA KETONATORA
Bakłażana umyć, pociąć wzdłuż (ładniej) lub w poprzek (łatwiej) na cienkie (3-4mm) plastry, osolić i iść obrać czosnek. Po kilku minutach na bakłażanie pojawi się rosa, zebrać nożem (można umyć, ale potem trzeba dobrze osuszyć) i zgrilować na patelni/ w tosterze (ew. przesmażyć często przewracając – jak usmażycie za słabo zostaną twarde części, jak za bardzo to będzie się rozpadał.
Plastry ułożyć w pojemniku (ja wykorzystuję plastikowy, raczej płaski niż wysoki, wielkość zależy od porcji) przekładając plasterkami czosnku i skrojonym w paski pomidorem, zalewając oliwą z oliwek i skrapiając octem balsamicznym. Popieprzyć, jeśli myliście bakłażana to pewnie trochę dosolić, zamknąć pojemnik i do lodówki. Do jedzenia już po 24 godzinach, po kilku dniach rozpływa się w ustach.
Oczywiście porcja mała nie jest, ale jak robić to chociaż na kilka dni. Świetnie pasuje w zasadzie do wszystkiego – jako dodatek do śniadania, obiadu czy (jeśli jadacie) kolacji. Podane poniżej kcal wynikają z użytych produktów i oczywistym jest, że całej oliwy bakłażan nie zdoła wypić. Polecam natomiast taką oliwę dodawać choćby do sałatek – szkoda zmarnować, a smakuje świetnie.
Najnowsze komentarze