Pierwszy wpis na blogu. Mam tyle pomysłów jak zacząć, że jeśli nie wystartuję od razu, w dowolny sposób, to utknę w oparach niekończących się rozmyślań i wiecznego dążenia do perfekcji. Zatem bez zbędnej zwłoki..

3.. 2.. 1.. Zaczynamy!

No to o czym w pierwszym wpisie? Wyjątkowo nie zacznę od początku (bo od powrotów do przeszłości jest niejaki Fox), a zamiast tego wrzucę losowe zapiski z kilku tegorocznych wyryp zaczynając od relacji z biegów. W miarę pojawiania się nowszych wpisów skreślę jedną czy dwie historie z przeszłości i opowiem Wam jak to się zaczęło na wysokich, jak na niskich węglach; podzielę się z Wami osobistymi doświadczeniami, dorzucę garść naukowego bełkotu i przyprawię wszystko szczyptą cynizmu i szydery, żebyście nie usnęli za kółkiem kolejnego artykułu.

Bo zapieprzając ile fabryka dała wąskimi torami moich torów myślowych głupio tak po prostu przysnąć za kierownicą i efektownie roztrzaskać swój mózg na wyimaginowanej przeszkodzie transcendencji.

Będzie o bieganiu, o aktywności fizycznej w ogóle, przekraczaniu własnych granic, o wychodzeniu poza strefę komfortu. Będzie o trudach szlaku i szukaniu ścian w które można się wbić na pełnej prędkości – przebić na wylot, trafiając do innego świata gdzie na własnej skórze można się przekonać jak głęboka jest ta zaczarowana, królicza nora.

Tutaj nie będę silił się specjalnie mocno na naukową paplaninę – jeśli jesteś zainteresowany nauką to idź i ucz się. W blogu o moim bieganiu najwięcej będzie biegania i mnie. Czasem może pojawi się jakaś Alicja i jakiś królik, ale to już zupełnie inna historia.

Gotowi? No to jedziemy!